niedziela, 26 lipca 2015

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet vs. Dziewczyna z tatuażem






źródło: www.filmweb.pl; www.lubimyczytac.pl
  
Szwedzkie kryminały. Stałam się ich wielką fanką a to wszystko dzięki Camilli Läckberg. Akurat w tym wypadku nie miałam jeszcze okazji zobaczyć ekranizacji jej książek, ale w wypadku Stiega Larssona mam porównanie. Czy zawsze jest tak, że film jest gorszy od książki? Tym razem udało mi się trafić na świetną ekranizację powieści. Choć wiele wątków nie było poruszonych to mimo wszystko mroczny klimat szwedzkiego kryminału był świetnie odtworzony a główne role aktorów były bezbłędne. Pytanie musi jednak paść – Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet czy może jednak Dziewczyna z tatuażem?

Najpierw przeczytałam książkę Stiega Larssona – Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Zachęcona twórczością Camilli Läckberg i zauroczona szwedzką surowością, która idealnie współgra z kryminalnymi zagadkami, sięgnęłam po trylogię Millennium. Książka dość opasła, ale nawet na moment mnie nie znudziła. Od pierwszych stron czytelnik jest wprowadzany w świat tajemniczej rodziny Vangerów. Jest to historia szwedzkiego dziennikarza Mikaela Blomkvista, który został oskarżony o zniesławienie. Otrzymuje on jednak zlecenie od magnata przemysłowego – Henryka Vangera – aby rozwikłać zagadkę zaginięcia przed 40 laty jego siostrzenicy Harriet – wtedy 16 letniej dziewczynki.
I tu, jak najbardziej film jest podobny do książki – historia jest dokładnie taka sama. Natomiast ekranizacja nakręcona przez Davida Fincher’a zaczyna się gubić już na początku, ponieważ wiele wątków, istotnych w tej zagadce, zostaje pominiętych.
Larsson idealnie przedstawił zawiłe drzewo chronologiczne tej dziwnej rodziny. Każdy z członków został zaprezentowany. Ten z członków, który jeszcze żył, miał możliwość poznania dziennikarza Millennium. Na pozór wydaje się to niepotrzebne, ale dzięki tym konwenansom, czytelnik mógł poznać nawet najskrytsze tajemnice rodziny, które z czasem były coraz bardziej mroczne.
Tego niestety zabrakło mi w filmie. Z jednej strony rozumiem, że czas na to by nie pozwolił, z drugiej jednak uważam, że na ekranie dało się zauważyć pewien chaos, który może zniechęcić widza. 
Książkę Larssona mogłabym polecić fanom Grey’a, bo pewnie niektóre sceny zainteresowałyby amatorów BDSM. A i film pewnie nie wypadł w tych scenach najgorzej.
Ale co najważniejsze, główni bohaterowie, czyli dziennikarz Mikael Blomkvist i tajemnicza, dosyć ekstrawagancka dziewczyna – Lisbeth Salander – to postaci bardzo kolorowe i różnorodne a mimo wszystko idealnie ze sobą współgrają.
Larsson podzielił swoją książkę na części. Z jednej strony poznajemy Blomkvista, jego zawiły związek, ale też niebywały talent śledczy, który jest tu najistotniejszy. Z drugiej strony przez książkę przemyka enigmatyczna postać Lisbeth – dziewczyny wykluczonej społecznie, fikuśnej, oszczędnej w słowa, ale też niesamowicie bystrej i inteligentnej.
Według mnie Fincher idealnie dopasował aktorów, osadzając w głównych rolach Daniela Craiga i Rooney Mara. Craig, który jednocześnie świetnie odnajduje się w roli kobieciarza, ale też bardzo szarmanckiego i momentami powściągliwego mężczyzny, spełnił moje oczekiwania co do wizji Mikaela. Nie wyobrażam sobie innego aktora w tej roli. Natomiast co do odtwórczyni roli Lisbeth to spotkałam się z przeróżnymi i dość skrajnymi opiniami. Osobiście uważam, że Mara idealnie odzwierciedliła mroczną duszę Lisbeth, jej skrycie, brak zaufania i dziwaczność.
Powieść oczywiście wprowadza czytelników w mroczny, szwedzki świat, gdzie aż się prosi o ofiary. Film dotrzymywał kroku książce. Dawno nie widziałam tak dobrego kryminału, który trzymał mnie w napięciu, choć znałam finał.

Moja ocena, zarówno dla książki, jak i dla filmu to 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz