czwartek, 30 kwietnia 2015

Co u Czechów piszczy? Nasi sąsiedzi oczami Mariusza Szczygła



„Z książek zapamiętuję tylko pojedyncze zdania i potem zaczynają one żyć w mojej głowie już własnym życiem”. I to jakim życiem! Te słowa Mariusza Szczygła, sztampowego czechofila III czy nawet IV Rzeczpospolitej idealnie odzwierciedlają zbiór felietonów Láska nebeská. Autor Gottland po raz kolejny wprowadza czytelników w świat Czechów. Tym razem z lekkim przymrużeniem oka.
            Bijąc się w pierś przyznaję, że przez długi czas o Czechach wiedziałam tyle, że piją dużo piwa, jedzą knedliki i prześmiewczo nazywani są Pepikami. Trwało to do momentu aż miałam okazję obejrzeć miniserial Agnieszki Holland Gorejący Krzew. Spojrzałam wtedy na ten naród zupełnie innym okiem i przyznam, że niejako mnie zainteresował. W międzyczasie dowiedziałam się o Mariuszu Szczygle i jego Lasce nebeskiej. No i stało się – postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o życiu naszych sąsiadów.
            Zbiór felietonów początkowo miał być przeznaczony tylko dla Gazety Wyborczej, ostatecznie doczekał się wydania w formie książki. I bardzo dobrze. Jest to zbiór bardzo błyskotliwych myśli, traktujący o kulturze Czechów. Szczygieł w zabawny sposób opisuje swoje spostrzeżenia dotyczące przeczytanych przez niego książek kultowych czeskich pisarzy. Zabiera czytelników w świat czeskich knajp, teatrów, kina i literatury. Obrazuje Czechów, jako bardzo pozytywny, radosny naród, który ma dystans do siebie a ich żarty są błyskotliwe i niegłupie. Idealnym przykładem podejścia do życia Czechów jest napis w bufecie znajdującym się na szczycie Borówkowej Góry: „Dopóki żyjesz, jedz i pij. Po śmierci już nie będziesz mieć żadnej radości”. Napis ten zdaje się być kwintesencją czeskiego życia. W przeciwieństwie do Polaków, nasi sąsiedzi kochają życie i zwykłego człowieka a przejawia się to chociażby w ich literaturze. Szczygieł zgrabnie oprowadza czytelników po pozycjach literatury, z którymi miał styczność, opowiada anegdoty i w barwny sposób pokazuje, jakim radosnym narodem są Czesi. Ukazuje ich jako naród bardzo oczytany, zżyty z kulturą, cytuje Mickiewicza, który nazwał Czechów narodem filologów.
I bardzo dziękuję za to wszystko panu Szczygłowi. Dziękuję mu, że w lekki i przyjemny sposób przybliżył mi życie kulturowe naszych sąsiadów, pokazał w zabawny sposób, jak niedoceniany jest to kraj – gdzie miasteczka są jak z bajki a do tej pory w Pradze otwierają się knajpy w duchu Kafki. I napiszę więcej – chętnie sięgnę po inne dzieła tegoż autora.

Moja ocena: 8/10


Przegląd Nowego Kina Francuskiego

Już w maju czeka nie lada gratka fanów kina francuskiego. W katowickim kinie Światowid w dniach 13-17 maja odbędzie się Przegląd Nowego Kina Francuskiego. Wybieram się z koleżanką na jeden z prezentowanych filmów i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Jestem fanką kina francuskiego i w ostatnim czasie trafiam na dobre francuskie filmy. Do tego niepowtarzalny klimat kina studyjnego i tak sobie myślę, że to połączenie musi być dobre! :) Poniżej przedstawiam program przeglądu.



kino "Światowid"
13.05 - 17.05 2015

***********************

13.05 (śr.) godz. 17.00 "Dziennik panny służącej"

13.05 (śr.) godz. 18.45 "Nowa dziewczyna"

14.05 (czw.) godz. 17.00 "Markiza Angelika"

14.05 (czw.) godz. 18.45 "Prawda o Lulu"

15.05 (pt.) godz. 17.00 "Francuski minister"

15.05 (pt.) godz. 18.45 "Kot rabina"

16.05 (sb.) godz. 16.30 "Guillame i chłopcy! Kolacja!"

17.05 (nd.) godz. 16.30 "Dmuchawce"

źródło: http://www.swiatowid.katowice.pl/index.php?id=nowe_kino_francuskie_2015

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Singer. Pejzaże pamięci - biografia noblisty






Isaac Bashevis Singer urodził się w Leoncinie w rodzinie rabinackiej. Od najmłodszych lat miał styczność z książkami. Już jako młody chłopiec wiedział, że chce zostać pisarzem. W świat literatury wprowadził go starszy brat Israel Joszua, który był cenionym pisarzem. Przed II wojną światową Isaac wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczęła się jego kariera. Mówił o sobie: „Jestem obcy w żydowskiej literaturze, jestem obcy wśród Żydów. Jestem obcy wśród gojów. W ogóle jestem obcy i pogodziłem się z tym”.
Agata Tuszyńska postanowiła bliżej przyjrzeć się tej niezwykłej postaci, jaką był I.B. Singer. Napisała nowatorską biografię Singer. Pejzaże pamięci. Postanowiła w niej skupić się nie tylko na pisarzu, ale również na miejscach, w których przebywał, mieszkał, rozmawiać z ludźmi, którzy pochodzą z miasteczek bliskim Singerowi. Niezaprzeczalnie zrobiła kawał dobrej roboty, wyszukując szczegóły dotyczące Żydów pochodzących z Leoncina, Biłgoraja, Radzymina, Tomaszowa Lubelskiego, Warszawy. Niełatwo było dotrzeć do tych informacji, gdyż przez wojnę ludność straciła wszelkie spisy wsi, Żydzi byli mordowani a ci, którzy przeżyli nie mieli już do czego wracać.
Z nieukrywaną radością zaczęłam czytać tę książkę, gdyż Singer jest moim ulubionym pisarzem i za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się szczegółów z jego życia. Niestety, ku mojemu zdziwieniu otrzymałam solidną historię Żydów mieszkających w Polsce, opowieści ludzi, którzy byli ich sąsiadami, ale nie znali samego Singera. Nie tego się spodziewałam. Choć interesuję się judaizmem, Żydami i ich historią, tym razem chciałam mieć podanego na tacy Isaaca. Jak dotąd wiedziałam, że jego bohaterowie byli na nim wzorowani i Agata Tuszyńska potwierdziła moją wiedzę. Miałam do czynienia z fabularyzowaną autobiografią pisarza Miłość i wygnanie i choć sam autor przejaskrawiał niektóre fakty i nie były spójnie chronologicznie to jednak więcej dowiedziałam się o jego życiu właśnie z tej książki.
Tuszyńska poukładała wszystko chronologicznie, miała okazję rozmawiać z żoną Singera, jego pielęgniarką, która była przy nim aż do śmierci, z synem oraz przyjaciółmi Singera. Każda z tych osób inaczej przedstawiała pisarza, każda mogła coś od siebie dorzucić. Dla mnie jednak były to szczątkowe informacje.
Autorka potwierdziła, jaką osobą był Singer i jego bohaterowie. Napisała: „W swoim literackim lustrze widział ciągle warianty tej samej postaci. Wegetarianin, niepalący, niepijący, niebogaty. Żydowski dziennikarz jeżdżący z odczytami, czytelnik magazynów okultystycznych, ciągle rozmyślający nad odwiecznymi pytaniami. Gubi wszystko: rękopisy, książki, notesy, okulary, chusteczki, klucze, portfele, parasole, drogę, samego siebie w końcu. Numer własnego telefonu wymyka mu się z pamięci. Wsiada do innych pociągów, myli się w metrze, ląduje w niewłaściwym hotelu, a jeśli we właściwym, to nie tego dnia. Obcy na obcej ziemi”.
Tuszyńska wprowadza czytelników w świat Singera. Prowadzi ich do Radzymina, Leoncina, Warszawy na ulicę Krochmalną, Gnojną, do Miami na Mermaid Avenue, Nowego Jorku nad rzekę Hudson. Przywołuje obrazy, do których tęskno nie raz wracał pisarz w swoich powieściach i opowiadaniach.
Nie mogę zabrać jej wiedzy i oczytania. Rewelacyjnie dobierała mnóstwo cytatów z dzieł Singera. To wszystko jednak było dla mnie za mało. Liczyłam na to, że autorka biografii skupi się na I.B. Singerze bez opamiętania, że to on będzie jej celem samym w sobie, że nie będzie tematów pobocznych. Wiem, co autorka chciała osiągnąć. Opisując czasy, w których żył noblista, warunki, w jakich żyli Żydzi, miejsca, w których pisarz przebywał miały na celu zbliżenie się do niego, pokazanie, dlaczego był taką a nie inną osobą. Co go zmusiło do wielu decyzji. I to jest jak najbardziej In plus. In minus natomiast jest zbyt wielkie rozwlekanie się w tych tematach pobocznych, które często z Singerem nie miały wiele wspólnego.

Moja ocena: 6/10

sobota, 25 kwietnia 2015

Raj: Nadzieja czyli trzecia część tryptyku Ulricha Seidla






W dzisiejszym świecie panuje kult zdrowego, pięknego, szczupłego i wysportowanego ciała. Nie ma w nim miejsca dla grubasów. Jeśli ktoś jest otyły, traktowany jest jako jednostka chora i słaba, spychana na margines społeczeństwa. Z każdej strony jesteśmy bombardowani zdrowym stylem życia, dietami cud, pięknymi kobietami wypacykowanymi w Photoshopie. Większość ludzi dąży do perfekcyjności i nie ma litości, jeśli ktoś odbiega od takiego stylu życia. Grube osoby nie mogą liczyć na pobłażliwość czy to w sklepach z odzieżą, gdzie ewidentnie producenci krzyczą: „Ty grubasie nie masz co liczyć na nasze ubrania”, czy chociażby w realizowaniu się w życiu zawodowym, w którym pracodawcy chętniej przygarniają młode, szczupłe dziewczyny z hollywoodzkim uśmiechem. I choć zdrowie jest najważniejsze, nie należy popadać w skrajności. Jeśli osoba jest otyła nie ujmuje to jej inteligencji czy wiedzy. Niestety w przypadku osób mających problem z nadwagą, efekt negatywnej aureoli jest nieunikniony.
            Ulrich Seidl postanowił dokładnie przypatrzeć się problemowi otyłości wśród austriackiej młodzieży. Serwuje swoim widzom ostatnią część tryptyku Raj. Nadzieja to historia trzynastoletniej Melanie, która trafia na obóz dla otyłych. Nie ma wsparcia w matce, która w rozpaczliwym poszukiwaniu szczęścia poleciała na wakacje do Kenii, licząc na przygodę erotyczną, którą można było zaobserwować w pierwszej części tryptyku. Ciotka Melanie natomiast, którą poznajemy w drugiej części, jako fanatyczna katoliczka, swój czas poświęca nawracaniu ludzi.
Reżyser opowiada historię otyłej młodzieży, nie oceniając nikogo. Pokazuje wręcz, że wybiegający poza ramy społecznych norm, młodzi ludzie są tam raczej wbrew swojej woli i uważają swoje ciała za atrakcyjne. Co mnie zdziwiło to fakt, że młode dziewczyny, bez żadnych krępacji i wstydu ubierały się w obcisłe t-shirty, zdecydowanie za krótkie sukienki i nie miały oporów przed rozbieraniem się. W tym świecie nikt nie dążył do doskonałości a znaczna otyłość nie wzbudzała w nikim obrzydzenia.
Seidl starał się pokazać życie normalnej nastolatki, która poza zasięgiem swoich rodziców chce spróbować życia. To właśnie na tym obozie Melanie zaprzyjaźniła się z dziewczyną, która swoimi opowieściami o chłopakach, seksie, pocałunkach pokazywała innym ten dorosły świat. Przedstawiała siebie jako osobę doświadczoną w sprawach damsko-męskich a jej znaczna tusza zdawała się nie być problemem. I jak to na obozie bywa, widz zaobserwować może pierwsze obozowe miłostki, tańce, sprzeciwianie się obozowemu rygorowi.
To właśnie na obozie główna bohaterka mierzy się z pierwszą miłością a właściwie fascynacją do dużo starszego mężczyzny – lekarza obozowego. Próbuje swoich sił i robi nieporadne, dziecinne podchody, żeby być jak najbliżej obiektu swoich westchnień. Można zauważyć, że dziewczyna pragnie spodobać się drugiej osobie i chce jej bliskości.
            Jednak w tym obrazie zdecydowanie zabrakło mi zderzenia się ludzi otyłych z szarą rzeczywistością, borykania się z odrzuceniem i wyśmiewaniem. W filmie osoby te żyją w małej społeczności, pod kloszem, wśród ludzi, którzy są tacy, jak oni. Nawet nadgorliwy wuefista nie jest w stanie popsuć ich raczej dobrej samooceny. Moim zdaniem nie do końca rola dramatu zostaje spełniona. Reżyser zdecydowanie lepiej sprawdził się przedstawiając obraz seks turystyki w Raju: Miłość i fanatycznej religijności w Raju: Wiara.
            Może jednak widząc młodą bohaterkę można pokładać jakąkolwiek tytułową nadzieję na lepsze jutro? Chyba jednak nie w filmach austriackiego reżysera…

Moja ocena: 7/10

Byłem asystentem doktora Mengele - Miklós Nyiszli


Wspomnień o Holokauście nigdy dość. Każde świadectwo tego okrutnego czasu powinno zmusić nas do myślenia, powinno kazać nam zatrzymać się na chwilę i zastanowić się, czy
z szacunkiem traktujemy drugiego człowieka – czy to Żyda, czy Turka czy osoby innej nacji. Tego typu książki powinny być popularyzowane na każdym kroku, żeby pokazać wszystkim, do czego zdolny jest człowiek, jak potrafi być brutalny i jednocześnie przesiąknięty hipokryzją.
            Miklós Nyiszli, autor książki Byłem asystentem doktora Mengele opisał krótki fragment historii, jednak przepełniony trupami, krwią, brutalnością, walką o życie, obrazami zezwierzęcenia ludzi. Czytając tę książkę nie spodziewałam się arcydzieła literackiego, gdyż autor był lekarzem anatomopatologiem a nie pisarzem. Liczyłam na ogromną dawkę bolesnych wspomnień i to też otrzymałam.
Historia rozpoczyna się wraz z przybyciem doktora wraz z transportem do Oświęcimia. Został wywieziony tam z żoną i córką z rodzinnych Węgier. Los chciał, że wykształcenie naszego bohatera, jak i znajomość języka niemieckiego pozwoliły mu uniknąć głodu, brudu i codziennej walki o życie, gdyż jeden z największych zbrodniarzy – Josef Mengele – wybrał go jako swojego asystenta. Wraz z kolejną zmianą Sonderkomanndo Miklós rozpoczął pracę w prosektorium I krematorium w Auschwitz, zostając jednocześnie oddzielonym od swoich najbliższych. To tu na co dzień musiał zmagać się z obrazem brutalności i oswoić się ze scenami śmierci. Był cieniem okrutnego szaleńca - szaleńca, który chorobliwie interesował się wszelkimi ludzkimi anomaliami, jak karłowatość, gigantyzm. Doktor Mengele miał obsesję na punkcie bliźniąt. Za wszelką cenę chciał dowiedzieć się, dlaczego i w jaki sposób powstają bliźnięta, co miało zrewolucjonizować świat nauki i pomóc narodowi niemieckiemu w powiększeniu liczby ludności. Nyiszli musiał godzić się na wszelkie zachcianki swojego przełożonego. W zamian miał czyste ubranie, wygodne posłanie, dobre jedzenie i nie cierpiał wszelkich niedogodności, jak reszta więźniów obozu zagłady. Jako naczelny patolog Auschwitz nie spoczął na laurach i wykorzystał swoją pozycję w pomaganiu innym poprzez dostarczanie niezbędnych leków, ubrań, czy żywności. Ostatecznie miał odwagę prosić doktora Mengele o możliwość odnalezienia żony i córki w obozie.
Jak toczyły się losy bohatera przez te 8 miesięcy, kiedy pracował w Oświęcimiu? Z jakimi dziwactwami przełożonego musiał się zmagać?Tego zdradzić już nie mogę. Zapoznanie się z tymi opisami zostawiam Wam.
            Ta książka jest szczegółowym zbiorem wspomnień Miklósa. Każda strona to obrazy strachu, brutalności i esencja tego, co działo się podczas II wojny światowej w obozach zagłady.
Chętnie zapoznaję się z kolejnymi faktami z tamtego okresu historii. Ta książka, choć przepełniona złem, trupami, morderstwami, strachem, bólem, jest niezapomnianym doświadczeniem literackim. Ta książka ma nam – czytelnikom – przypominać o tym, co złe, o tym, co człowiek musiał znosić i jak musiał walczyć o życie. Takie świadectwa powinny mieć ważne miejsce na półkach. Dlaczego? Żeby nikt nigdy nie popełnił takich błędów po raz kolejny.

Moja ocena: 8/10



The Help - Służące - Kathryn Stockett



Piękna, wzruszająca, momentami zabawna opowieść o stawianiu i przekraczaniu niewidzialnych granic. Granic, które istnieją w naszych głowach. Czytając tę książkę aż nie chciało mi się wierzyć, że jeszcze nie tak całkiem dawno, bo w latach 60 ubiegłego wieku rasizm był wszechobecny w Ameryce - skupisku wielu kultur i narodów. Służące to historia opowiadająca o radzeniu sobie ze zniewagą, o ludziach traktowanych jako gorsza kategoria tylko ze względu na kolor skóry. Jednocześnie to historia o cichej walce o swoje prawa i uświadomienie białym ludziom, że nie tylko oni mają prawo do normalnego życia. Ostatecznie to obraz dobra, który tkwi głęboko w nas i buntu przeciw złemu traktowaniu naszych bliźnich.
            Autorka tejże książki – Kathryn Stockett – pochodzi z Jackson w stanie Mississippi. Wychowywała ją afro-amerykańska służąca. Stockett pisała, że służąca była traktowana, jak rodzina
i autorce nigdy nie przyszło do głowy, z jakim problemem może się zmierzać jej niania. Po latach żałowała, że nigdy nie zapytała swojej służącej, jak ona się czuła, jak odbierała świat z tej gorszej perspektywy. Niestety było już za późno. Wtedy absolwentka University of Alabama postanowiła napisać książkę o czarnoskórych pomocach domowych.
Akcja książki rozgrywa się właśnie w miasteczku Jackson w latach ’60 na południu Ameryki, gdzie każda szanująca się biała rodzina ma swoją czarnoskórą pomoc domową. W książce przeplata się sielskie życie białych kobiet z trudną, szarą rzeczywistością ich pomocy domowych. Białe kobiety nie muszą zaprzątać sobie głowy pracą, bo ich dobrze zarabiający mężowie zajmują się utrzymaniem rodziny. Z drugiej strony pisarka zarzuca nas historiami służących, które z uśmiechem na ustach i udawaną grzecznością wychowują białe dzieci swoich pań, zajmują się całym domem i muszą znosić serie upokorzeń, z którymi stykają się na każdym kroku.
Stockett dzieli książkę na 3 części – Jackson widziane oczyma dwóch służących – Aibileen i Minny – oraz białej kobiety z zamożnego domu - Eugenii „Skeeter” Phelan. Skeeter to niezależna, wykształcona dziewczyna, za nic mająca zdanie swojej despotycznej, pedantycznej matki, która za wszelką cenę chce ją wyswatać z zamożnym, przystojnym mężczyzną. Problemem w oczach matki jest tu ewidentnie wygląd córki, który znacznie odbiega od tego idealnego - zbyt wysoka, z burzą loków, ma problem ze znalezieniem odpowiedniej partii. Dodatkowo dochodzi brak zainteresowania Skeeter założeniem rodziny. Ambitna dziewczyna chce zostać pisarką a nie czekać na męża z bandą dzieciaków, kiedy ten miałby wrócić z pracy.
To właśnie Eugenia Phelan spełnia w książce bardzo ważną rolę, gdyż po skończeniu studiów wraca do rodzinnego miasteczka i wpada na pomysł, aby napisać książkę o życiu czarnoskórych pomocy domowych – życiu prywatnym, jak i zawodowym. Wspomniane wcześniej służące pomagają młodej dziewczynie w tym bardzo ryzykownym przedsięwzięciu i wspólnymi siłami próbują namówić inne pomoce domowe, aby opowiedziały swoje historie.
Sprawa była o tyle trudna, gdyż na południu Ameryki w latach 60 dyskryminacja rasowa była na porządku dziennym.   Nikomu nawet przez myśl nie przechodziło, aby cokolwiek zmienić w tej kwestii, bo liczyć się mógł z całkowitym ostracyzmem. 
Jednak wszelkie przeciwności losu nie są straszne naszym bohaterkom. Trio składające się z inteligentnej, zbuntowanej na swój sposób Skeeter, Aibileen o gołębim sercu i nieugładzonej Minny nie raz rozśmieszy i wzruszy czytelników.
W książce poznajemy jeszcze inne bohaterki. Mamy tu do czynienia z przyjaciółką Eugenii, Hilly Holbrook. Ta despotyczna, zmanierowana katoliczka przewodzi Lidze Kobiet w Jackson i choć pała nienawiścią do czarnoskórych, stara się zatuszować swój okropny charakter zbiórkami dla biednych dzieci z Afryki. Szczerze nienawidzi Minny, która służyła u jej mamy, gdyż ta odważyła się pokazać za co ma wypacykowaną córkę swojej pani. Owiana tajemnicą historia, która wydarzyła się Hilly spędza jej sen z powiek i wreszcie doczeka się wyjawienia.
Czytelników może rozśmieszyć i zaskoczyć Celia Foote, u której to Minny znajdzie pracę. Landrynkowata, przesłodzona blondyneczka w zbyt obcisłych różowych sweterkach to istna karykatura "białych dam" z dobrych domów. Znienawidzona przez kobiety, którym przewodniczy Hilly. W oczach Minny jawi się jako bezmyślna, głupiutka prosta dziewczyna, która to zdaje się nie widzieć granic, jakie istnieją między białymi i czarnymi. Stara się za wszelką cenę zdobyć sympatię reszty a w swej przerażającej samotności próbuje zaprzyjaźnić się ze swoją służącą, która jednak daleka jest od takiego spoufalania się z białymi.
Domyślić się możemy, że Skeeter jest wzorowana na autorce książki, która swoją nianię traktowała faktycznie, jak rodzinę natomiast Aibileen jest hołdem dla czarnoskórej pomocy Stockett.
Powieść ta to obraz postaci wielobarwnych, silnych i charakterystycznych. Jest to historia o zamożnych białych kobietach, które są wiecznie ze wszystkiego zadowolone, w pięknych strojach, nienagannych fryzurach, które żyją tylko dla hucznych przyjęć i towarzyskich prywatek. Zdają się być kompletnie wyprane z uczuć i robić wszystko na pokaz.
Z drugiej strony widzimy przepracowane, biedne czarnoskóre kobiety, które oprócz wychowywania swoich dzieci zajmują się wychowywaniem białych dzieci swoich pań. Dzieci, które w pierwszych latach swojego życia kochają je z całego serca a gdy dorosną, nie będą się liczyć z ich uczuciami.
            Akcja książki rozgrywa się w czasie ogromnych przemian, jakie miały miejsce w Ameryce. To czas, kiedy miał się odbyć marsz Martina Luthera Kinga na Waszyngton, zastrzelono prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, to ostatecznie czas, kiedy w wielkich miastach czarni zaczęli protestować przeciwko absurdalnemu prawu i domagali się równouprawnień.
            Książka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie i przywróciła wiarę w ludzi. Opisano tu przecież postacie, które z rasizmem nie miały nic do czynienia, na równi traktowały swoje pomoce, chciały pomóc poszkodowanym czarnoskórym ludziom poprzez cichą walkę – walkę, którą miała być pisana w tej powieści książka opowiadająca o prawdzie.

Moja ocena: 8/10

niedziela, 12 kwietnia 2015

Powrót po latach czyli blogowa reaktywacja

Po długiej nieobecności postanowiłam przeprosić się z blogowaniem i znaleźć czas na podzielenie się moimi spostrzeżeniami dotyczącymi filmów, książek i innych doznań kulturalnych. Ma być świeżo, ma być dojrzale, ma być spora dawka kultury. No to zaczynamy!
Zeszły rok zdecydowanie poświęciłam literaturze a filmy porzuciłam w kąt. Niewiele ich widziałam w 2014 roku. A.D. 2015 postanowiłam podzielić pomiędzy literaturę a film. Będę starała się na bieżąco pisać o tym, co obejrzałam i przeczytałam. Zatem enjoy!