W dzisiejszym
świecie panuje kult zdrowego, pięknego, szczupłego i wysportowanego ciała. Nie
ma w nim miejsca dla grubasów. Jeśli ktoś jest otyły, traktowany jest jako
jednostka chora i słaba, spychana na margines społeczeństwa. Z każdej strony
jesteśmy bombardowani zdrowym stylem życia, dietami cud, pięknymi kobietami
wypacykowanymi w Photoshopie. Większość ludzi dąży do perfekcyjności i nie ma
litości, jeśli ktoś odbiega od takiego stylu życia. Grube osoby nie mogą liczyć
na pobłażliwość czy to w sklepach z odzieżą, gdzie ewidentnie producenci krzyczą:
„Ty grubasie nie masz co liczyć na nasze ubrania”, czy chociażby w realizowaniu
się w życiu zawodowym, w którym pracodawcy chętniej przygarniają młode,
szczupłe dziewczyny z hollywoodzkim uśmiechem. I choć zdrowie jest
najważniejsze, nie należy popadać w skrajności. Jeśli osoba jest otyła nie
ujmuje to jej inteligencji czy wiedzy. Niestety w przypadku osób mających
problem z nadwagą, efekt negatywnej aureoli jest nieunikniony.
Ulrich Seidl postanowił dokładnie
przypatrzeć się problemowi otyłości wśród austriackiej młodzieży. Serwuje swoim
widzom ostatnią część tryptyku Raj. Nadzieja to historia trzynastoletniej
Melanie, która trafia na obóz dla otyłych. Nie ma wsparcia w matce, która w
rozpaczliwym poszukiwaniu szczęścia poleciała na wakacje do Kenii, licząc na
przygodę erotyczną, którą można było zaobserwować w pierwszej części tryptyku.
Ciotka Melanie natomiast, którą poznajemy w drugiej części, jako fanatyczna
katoliczka, swój czas poświęca nawracaniu ludzi.
Reżyser opowiada historię otyłej młodzieży,
nie oceniając nikogo. Pokazuje wręcz, że wybiegający poza ramy społecznych norm,
młodzi ludzie są tam raczej wbrew swojej woli i uważają swoje ciała za
atrakcyjne. Co mnie zdziwiło to fakt, że młode dziewczyny, bez żadnych krępacji
i wstydu ubierały się w obcisłe t-shirty, zdecydowanie za krótkie sukienki i
nie miały oporów przed rozbieraniem się. W tym świecie nikt nie dążył do
doskonałości a znaczna otyłość nie wzbudzała w nikim obrzydzenia.
Seidl starał się pokazać życie normalnej nastolatki, która
poza zasięgiem swoich rodziców chce spróbować życia. To właśnie na tym obozie
Melanie zaprzyjaźniła się z dziewczyną, która swoimi opowieściami o chłopakach,
seksie, pocałunkach pokazywała innym ten dorosły świat. Przedstawiała siebie
jako osobę doświadczoną w sprawach damsko-męskich a jej znaczna tusza zdawała
się nie być problemem. I jak to na obozie bywa, widz zaobserwować może pierwsze
obozowe miłostki, tańce, sprzeciwianie się obozowemu rygorowi.
To właśnie na obozie główna bohaterka mierzy się z
pierwszą miłością a właściwie fascynacją do dużo starszego mężczyzny – lekarza
obozowego. Próbuje swoich sił i robi nieporadne, dziecinne podchody, żeby być
jak najbliżej obiektu swoich westchnień. Można zauważyć, że dziewczyna pragnie
spodobać się drugiej osobie i chce jej bliskości.
Jednak w
tym obrazie zdecydowanie zabrakło mi zderzenia się ludzi otyłych z szarą
rzeczywistością, borykania się z odrzuceniem i wyśmiewaniem. W filmie osoby te
żyją w małej społeczności, pod kloszem, wśród ludzi, którzy są tacy, jak oni.
Nawet nadgorliwy wuefista nie jest w stanie popsuć ich raczej dobrej samooceny.
Moim zdaniem nie do końca rola dramatu zostaje spełniona. Reżyser zdecydowanie
lepiej sprawdził się przedstawiając obraz seks turystyki w Raju: Miłość i fanatycznej religijności w Raju: Wiara.
Może
jednak widząc młodą bohaterkę można pokładać jakąkolwiek tytułową nadzieję na
lepsze jutro? Chyba jednak nie w filmach austriackiego reżysera…
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz