niedziela, 21 czerwca 2015

Nie taki znowu futurystyczny romans

źródło: www.filmweb.pl



Nadeszły czasy, kiedy trudność sprawia zwykła rozmowa z człowiekiem. Kiedy wolimy milczeć niż powiedzieć coś sensownego, kiedy każda najmniejsza sprzeczka w związku powoduje w nas poczucie beznadziei i prowadzi do rozpadu. Ostatecznie lepiej odnajdujemy się w świecie wirtualnym, kiedy to niejednokrotnie jesteśmy anonimowi i łatwiej jest nam wyrazić siebie a rozmowa z drugą osobą sprowadza się do pisania. Relacje międzyludzkie umierają i wydaje się, że jest to nieuniknione.
            Spike Jonze postanowił przyjrzeć się bliżej temu problemowi i poszedł nawet dalej, serwując widzom wizję, która może być bardzo realna.
Theodore Twombly (Joaquin Phoenix) zarabia na życie pisząc listy dla innych ludzi. Wymyśla piękne opisy i wyznaje miłość na zlecenie – dla babć, mam, dla drugich połówek. W tym wszystkim jest bardzo samotny i cierpi przez utratę żony. Świat wysoko rozwiniętych technologii, w którym przyszło mu żyć, oferuje nowy system operacyjny, który jest tworzony na życzenie klienta – można wymyślić charakter, głos, płeć.  Główny bohater zaintrygowany nowinką techniczną, postanawia zakupić owo oprogramowanie, które miałoby mu towarzyszyć każdego dnia. Kiedy Theodore uruchamia program, uderza w niego subtelny, miły głos Samanthy (Scarlett Johansson), która w mig zachwyca swojego nowego właściciela. Swoją nieopisaną inteligencją, błyskotliwym humorem i czułością wzbudza w Theodorze zaufanie i rodzi się między nim coś na wzór przyjaźni.
Nieszczęście Twombly’a nie jest obce również jego przyjaciółce Amy (Amy Adams), której życie również nie oszczędziło i znajduje pocieszenie w mackach innego systemu operacyjnego.
            Phoenix i Johansson grają postacie pierwszoplanowe. Choć Johansson gra tu tylko głosem to nie odstaje nawet od krok od genialnego Phoenix’a. Ich subtelna gra słowami, głosami, sprawia, że widzowie rozumieją, w jakim punkcie życia znajduje się bohater, jak bardzo męcząca i uciążliwa była do tej pory jego samotność. Kroku dotrzymuje im również Amy Adams, która idealnie wpasowała się w rolę niezrozumianej, zagubionej artystki. Reżyser nie serwuje przesadnego melodramatyzmu tylko pokazuje, jak czasy komputerów, systemów operacyjnych i innych wspaniałości technicznych niszczą to, co najważniejsze – relacje międzyludzkie. Obraz każe widzowi zatrzymać się na chwilę i skłania do refleksji – czy nie zagalopowaliśmy się przypadkiem za daleko i czy potrafimy jeszcze skupić się na drugiej osobie, nie tylko na samym sobie.
            Czasy zapewne nie sprzyjają zacieśnianiu kontaktów między ludźmi. Najbardziej można to zauważyć wśród jednostek, które nie dają się wciągnąć w popkulturę i nie gonią za masowymi trendami. Zostają wykluczone ze społeczeństwa i traktowane, jak dziwadła. Może więc warto zatrzymać się na chwilę i pielęgnować coś tak wspaniałego, jak przyjaźń, miłość. Znaleźć czas dla drugiej osoby nie tylko na portalu społecznościowym czy na czacie. Po prostu fizycznie być, przytulić, dotknąć, rozmawiać.

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz